Tak długo wałkują ten temat, że oczekiwania mogą prezorsnąć rzeczywistość i gra przejdzie bez echa. zoabczymy
Playstation ma szczęście do exclusivów. Wiele znamienitych tytułów było dostępne tylko na produkt japońskiego koncernu. Za przykład mogą posłużyć: Metal Gear Solid 3, seria Crash Bandicoot, Final Fantasy 9, Front Mission 3. Trzecia generacja konsoli miała szczęście z kolei do gier przygodowych spod znaku Uncharted, które na poprzedniej maszynce zamknęły się w trylogii. O ile gry te były bardzo dobre, to jednak stanowiły przedsmak najsilniejszej produkcji, jaka wyszła spod palców developerów Naughty’s Dog. Mowa tu o: „The Last of Us”. Tytuł, który zaostrzał mocno apetyt już podczas pierwszych pokazów, technicznie – niby do złudzenia podobny to Uncharted, ale osadzony w klimatach postapo. Po premierze recenzenci byli jednogłośni, tytuł jest jedną z najlepszych gier wszech czasów. Gdzieś tam w tle pojawiały się ciche głosy, że gra jest przeceniona, argumentujące to słabym A.I. i innymi technicznymi potknięciami. Czas mijał a „The Last of Us” dorobiło się reedycji na Playstation 4 z podkręconą grafiką i płynniejszym trybem wyświetlania klatek. Tym samym na moim biurku wylądowała kopia gry pożyczona od kumpla, dzięki czemu sam mogłem się przekonać, czy żywa legenda zasługuje na miano jakie jej przypięto.
Tak wiem, że premiera gry była dawno temu i wszystko, co miało być powiedziane zostało już pewnie powiedziane. Jednakże jako malkontent serii Uncharted miałem pewne wątpliwości co do The Last of Us. Z braku laku postanowiłem w końcu podjąć wyzwanie. Kiedy hype już zupełnie opadł postanowiłem skupić się na technicznych aspektach i innych walorach podatnych na upływ czasu.
Czym jest “The Last of Us”?
“Ostatni z nas” to gra akcji z widokiem z perspektywy 3ciej osoby, z zaimplementowanym systemem craftingu, z możliwością chowania się za osłonami i z mocno nakreślonymi elementami skradankowymi. Wydawać by się mogło, że to kolejny shooter pokroju Gears of War, Uncharted, czy innych przedstawicieli tego gatunku. Na szczęście The Last of Us mocno odbiega od głównych założeń tej gałęzi.
Opowieść
Fabuła The last of Us toczy się około roku 2035. 20 lat wcześniej na świecie rozprzestrzenił się grzyb z rodziny maczużnika, który zdołał zmutować do tego stopnia, iż zaczął przenosić się nawet na ludzi. Rozmnaża się za pomocą zarodników lub przez ugryzienie zainfekowanego. Grzyb przyrasta do mózgu po czym przejmuje kontrolę nad żywicielem. Zainfekowany człowiek traci zmysły i wykazuje się bezmyślną agresją atakując istoty żywe. Im dłużej zarażony nosi w sobie grzyba tym większej deformacji ulega. W stadium pierwszym wygląda jak oszalałe zombie, które potrafi biegać. Kolejny etap to Klikacz, gdzie cechy grzyba są już mocno uzewnętrznione na ciele. Głowy takich denatów często przypominają groteskowy kapelusz. Kolejne stadia są pozbawione większej ilości cech ludzkich.
Co ciekawe w rzeczywistości grzyb ten faktycznie istnieje, jednakże atakuje tylko mrówki. Wdziera się do ich układu nerwowego, aby owad w pół żywym amoku przeniósł zarodniki w miejsce gdzie grzyb mógłby wrosnąć z owadem w roślinnego żywiciela.
W czwartej dekadzie 21 wieku ludzkość nadal nie zna leku na agresywną roślinę. Cywilizacja musiała oddać wiele aglomeracji miejskich nowemu wrogowi. Ludzie zaś żyją w małych enklawach, chronionych przez ugrupowania militarne. W jednym z takich ośrodków mieszka Joel, w którego dane będzie się nam wcielić. Protagonista wraz ze swoją partnerką zajmują się przemytem towarów pomiędzy strefami kwarantanny. Na skutek porachunków z byłym kontrahentem Joel i jego towarzyszka otrzymają zadanie od partyzantki, aby przeprowadzić ładunek w postaci nastoletniej Ellie. Od tego momentu trójka bohaterów rusza w drogę i tak właśnie zaczyna się jedna z najlepiej opowiedzianych historii drogi cyfrowej rozrywki.
Jak wypada fabuła? Jeśli widzieliście film pt. „Droga”, to poczujecie się jak w domu. Gra oferuje podobne doznania, jednak spotęgowane o różnorodność lokacji i zmieniające się pory roku. Postaci w The Last of Us są świetnie napisane a dialogi bezbłędnie wyreżyserowane. W scenariuszu znalazło się wiele miejsca na niespodziewane zwroty akcji. Bohaterowie są dynamiczni i na skutek zmieniających się wydarzeń ich charakter i relacje ewoluują. Ponadto gra w moim odczuciu ma idealny balans między aspektem fabularnym a walką. Nie czujemy przesytu w żadnym z powyższych, gdyż twórcy umiejętnie porcjują elementy opowieści. Zakończenie zaś nie trąci banalnością, a jest równorzędne do całego tonu fabuły. To nie opowieść o ratowaniu świata, lecz historia jednego człowieka, deweloperzy zaś konsekwentnie się tego trzymają.
Podsumowując: fabuła The Last of Us jest najwyższych lotów i trudno jej czegokolwiek zarzucić, niesie wielkie pokłady emocji: smutek, nostalgia do czasów, które już przeminęły, strach a nawet i przebłyski radości w ponurym świecie.
Filary gry, czyli na czym opiera się rozgrywka
Crafting
Jak wspomniałem wcześniej, The Last of Us to gra drogi. Rozgrywka nie opiera się na sandboxowych założeniach, lecz na liniowym prowadzeniu akcji. Pomimo tego twórcom udało się zaimplementować lokacje, które można dodatkowo eksplorować. Ma to duże znaczenie w przypadku craftingu. Składniki potrzebne do stworzenia różnego rodzaju elementów poukrywane są po szafkach, biurkach czy innych zakamarkach. Nie jest ich wiele, a ich znalezienie ułatwia w sposób naturalny rozgrywkę. Nie widziałem jeszcze rozsądniejszego sposobu przymuszenia gracza do zwiedzania dodatkowych lokacji. Duży plus. Ze znalezionych przedmiotów Joel może konstruować różnego rodzaju improwizowany ekwipunek. Przykładowo za pomocą alkoholu i tkanin możemy zrobić opatrunki lub koktajl mołotowa. Gwoździe i saletra udostępnią nam możliwość zbudowania prostego granatu odłamkowego. Taśma i odłamki szkła pozwolą skonstruować nóż. Przedmiotów do budowy nie jest może wiele, ale są bardzo sensownie przemyślane. Tego rodzaju nie przekombinowany crafting bardzo urozmaica rozgrywkę.
Walka
Kolejnym aspektem, na którym stoi gra to walka. Do dyspozycji Joela oddano około 7 broni, które można ulepszać za pomocą zebranego złomu. W skład arsenału wchodzą 3 Pistolety, Strzelba, Karabin myśliwski, improwizowany miotacz ognia i łuk. Trzeba przyznać, że twórcy bardzo rozsądnie dobrali arsenał. Prezentowany świat w The Last of Us, to miejsce gdzie amunicja jest jednym z bardziej pożądanych towarów. Ciężko tu znaleźć automaty, dzięki którym będziemy sypać ołowiem a wyrzucone łuski przykryją kolana strzelającego.
Powyższe bronie w obecnym świecie są jednymi z najbardziej powszechnie dostępnych (z małymi wyjątkami) co uzasadnia ich obecność w grze. Strzelanie jest miodne, nawet przy najmniejszym kalibrze odczucie odrzutu jest zadowalające. Bardzo fajnie zachowuje się krew, która rozbryzguje się po ścianach w realistyczny sposób. Ponadto Joel nie jest terminatorem, który może przyjąć grad pocisków na klatę. Jeden postrzał może powalić bohatera na ziemię.
Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie działanie łuku. Jako, że ostatnio zaobserwować można było wysyp tej broni w różnego rodzaju grach, to jednak nigdy nie zostałem zwolennikiem klasycznej broni dystansowej. Zazwyczaj był on dodawany na siłę i bardzo podkręcony stając się orężem zagłady. Tutaj łuk jest skuteczną bronią, ale tylko w momencie kiedy atakujemy niczego nie spodziewającego się przeciwnika. Kiedy wejdziemy w otwartą walkę sprawa już nie wygląda tak kolorowo. Aby trafić trzeba się natrudzić a pojedyncza strzała rzadko kiedy zabija adwersarza. Broń nie ma także przesadnego zasięgu lecz miota pociski po łuku. Strzały zachowują się zgodnie z fizyką, kiedy pocisk uderzy w gruby beton, grot ulegnie złamaniu. Z kolei czyste trafienie w tkankę miękką pozwoli pozyskać pocisk z powrotem.
Infiltracja
Nie tylko na strzelaniu walka w The Last of Us stoi. W końcu amunicji jest jak na lekarstwo, a wroga czasem należy unieszkodliwić po cichu. Tym sposobem w grze zaimplementowano dość prosty, acz efektowny system walki. Joel może uderzać pięścią a także w określonych momentach unikać ciosów. Twórcy jednak zadbali o sytuacje kontekstowe, jeśli wdamy się w szarpaninę pod ścianą to nasz protagonista użyje jej do wykończenia wroga. Podobnie rzecz ma się ze stołami, butelkami i innymi elementami otoczenia. Joel może wykańczać wrogów po cichu dusząc ich lub zabijając improwizowanym ostrzem. W ostateczności, schwytany adwersarz może zostać użyty jako żywa tarcza, co daje ciekawe możliwości taktyczne.
Podsumowując: walka jest bardzo dobrze przemyślana i zrealizowana.Starcia zarówno z zarażonymi jak i ludźmi wymagają różnej taktyki, a twórcy zdając sobie z tego sprawę zręcznie mieszają wyzwania stojące przed nami. Do poziomu gry na wysokim poziomie deweloperzy jednak nigdy nie dopuszczają do sytuacji, w której braknie nam pocisków. W walce z bossami lub falami wrogów zawsze będzie wypadać tyle amunicji, że spokojnie starczy na przetrwanie. Troszkę zabija to klimat survivalu postapo, jednakże nie stanowi to wielkiej przeszkody, aby miodnie się bawić.
Wizualna uczta dla zmysłów
The Last of Us najbardziej wyróżniany jest i był za grafikę. Nie będę oryginalny i spokojnie mogę powiedzieć, że oprawa wizualna jest przepiękna. To najładniejsza gra w jaką dane było mi zagrać na Playstation 4. Twórcy niesamowicie zróżnicowali poziomy jednocześnie pokazując niezwykły kunszt i estetykę. Przemierzać będziemy opuszczone metropolie, kanały miejskie, wioski a także lasy. W każdej z lokacji dane będzie nam ujrzeć zapierające dech w piersiach widoki.
Elementy wnętrza są indywidualnymi przedmiotami.. Dzięki temu zabiegowi immersja płynąca z gry jest przeogromna, otoczenie które opowiada miliony cichych opowieści zachęca do eksploracji, czy to w poszukiwaniu dzienników nieszczęśników, czy po prostu za przydatnym szpejem.
Świetnie wypada także soundtrack, melancholia przemijalności towarzyszy nam praktycznie całą drogę. Czasem jednak odsuwa się na bok na rzecz ponurych tonów, kiedy to musimy unikać zarażonych czując się w jak rasowym survival horrorze. Innym razem nuta płynąca z głośników zadziała kojąco, gdy nad ruinami miasta będziemy oglądać cudowny zachód słońca. Muzyka w grze jest dobrze skomponowana a zarazem spasowana do tego co widzimy na ekranie.
Jak wspominałem wcześniej, twórcy umiejętnie budują klimat. Raz mamy wrażenie że bierzemy udział w podróży, poruszając się przez ruiny, rozwiązując proste zagadki otoczenia. Innym razem czujemy, że jesteśmy bohaterem filmu akcji. Twórcy oferują w grze wiele, co sprawia że rozrywka jest zróżnicowana i nie odczuwamy w żaden sposób monotonni. Jest to duży plus jeśli przyrównamy grę do serii Uncharted, gdzie w pewnym momencie walki było aż nadto.
Techniczna strona gry jednakże cierpi na kilka drobnych mankamentów. Pierwszym z nich jest arenowa budowa lokacji. W praktyce wygląda to mniej więcej tak, że podróżujemy sobie Joelem i spółką, nagle docieramy do jakiegoś dużego pomieszczenia lub lokacji w charakterystycznym układzie. Są one często przygotowane w taki sposób aby prowadzić skutecznie walkę tzn. dużo osłon, ograniczona przestrzeń itd. O ile w samej potyczce zupełnie to nie przeszkadza, to jednak czujemy, że gra nieintencjonalnie zdradza nadchodzące batalie.
Inny problem pojawia się w przypadku sztucznej inteligencji. Wrogowie czasami zachowują się irracjonalnie. Ot prowadząc wymianę ognia z przeciwnikiem ukrytym za osłoną, postanawiam rzucić bombę zbliżeniową tuż przed zasłonę. Przeciwnik jak nigdy nic, wychodzi po to, aby wdepnąć w śmiertelną pułapkę. Jeszcze poważniej kuleje interakcja z NP-cami, którzy nam towarzyszą. Przeciwnicy często nie widzą Ellie, która ochoczo plącze się pod nogami adwersarzy. Podczas skradania wpada na przeciwnika, a ten nadal pozostaje obojętny i nieświadomy czyjejś obecności. W zasadzie z poważniejszych mankamentów to wszystko.
Podsumowanie
The Last of Us to gra świetna, cechuje się wspaniałą grafiką, dojrzałą opowieścią i ciekawą walką. Nie jest to gra idealna, ale stanowi bardzo dobre połączenie między aktualnymi standardami rozgrywki i klasycznymi, przy czym zabiera nas w przyszłość rozgrywki cyfrowej. Gra przełomowa, długo będziemy o niej mówić, a także z utęsknieniem czekać na sequel. To jeden z tych tytułów, który będzie się starzał bardzo pięknie. Ode mnie 9/10 i znak jakości.
The Last of Us: Remastered
TPP
ok 180 zł
29 lipca 2014
Sony Interactive Entertainment
Naughty Dog
Gra akcji, TPP, survival horror, postapokalipsa
PS4
+ świetna fabuła
+ piękna grafika
+ walka
+ elementy skradankowe
+ zarażeni
+ crafting
- okazjonalne problemy z A.I.
- arenowe lokacje
+ historia
+ piękne ujęcia
+ reakcja z otoczeniem
+ postaci
- podział na walkę, potem historię, potem walkę i tak dalej, co widać już po samym ukształtowaniu terenu
- bronie po modyfikacjach nie zmieniają wyglądu a szkoda
Grając jeszcze na PS3 obawiałem się, że tak genialna gra już za kilka lat przestanie być grywalna ze względu na kanciastą grafiką i ogrom dobrych gier (w porównaniu do obecnego poziomu PC i konsol nowej generacji). Czas jednak pokazał, że jeśli coś jest dobre, to staje się ponadczasowe. Tak właśnie jest z The Last of Us, a dzięki edycji Remastered wielu obecnych graczy może z powodzeniem sięgnąć po tą kultową opowieść w świecie postapo pełnym grzybów. Polecam to grzybobranie i zgadzam się w 100% z Maćkiem.
Gra zrobiła na mnie fenomenalne wrażenie, chociaż miałem z nią jedynie epizodyczny kontakt. Arcyżałuję, że mam w pokoju X360 (leży odłogiem) zamiast PS3/4. W zasadzie to jedyny tytuł, dla którego chciałbym mieć sprzęt od Sony, choć kiedyś strasznie jarała mnie również seria Resistance.
Ja związałem się z konsolami Sony od 2006 roku. PS2 nabyłem dla Final Fantasy X i powiem Ci, że nie żałuję. Serdecznie polecam Ci, jeśli w przyszłości rozważasz zmianę.
Fenomenalna gra. Jestem dopiero w Ratuszu, a już się martwię, że wkrótce się skończy. Gram oczywiście na hardzie, i staram się wszystko eksplorować. Ocena 9,9
The Last of Us akurat trwa tyle, ile powinno. Nie za krótko – by całość historii mogła być opowiedziana; nie za długo – by nie znudzić się lokacjami i przegadaną fabułą.
Warto przejść póżniej jeszcze na wyższym, gwarantuje że dużo rzeczy pominiesz przy pierwszym podejściu. Jednakże muszę przyznać iż nie obraziłbym się gdybyśmy mogli się fabułą delektować jeszcze dłużej.
Kapkę sorki za skierowanie na mojego fanpejdża, ale chyba wybaczycie. Oto efekt Waszej paskudnej recenzji: https://www.facebook.com/GrimFictionPl/posts/1269678749765666