Obiekty o charakterze industrialnym to jedne z najpowszechniejszych pozycji na eksploracyjnych szlakach turystycznych. Nieczynne fabryki, warsztaty, magazyny i inne konstrukcje, które nie przetrwały transformacji ustrojowej, gniją wtopione w krajobraz każdego większego miasta. Po niektórych ostały się zaledwie szkielety, w innych nadal kryją się wszelkiej maści znaleziska, których na próżno szukać w opuszczonych lokacjach innego typu. Warszawa ma swojego “Ursusa”, we Wrocławiu znajdziemy spektakularny, opuszczony port, a Szczecin nie odbiega od reszty i również pod tym względem ma się czym pochwalić.

Obecnie zakłady stanowią trzy duże budynki, pozostałości stołówki i dwa kominy, kolejno 100 i 250 metrowy.
Perełka na mapie Szczecina
Obstawiam, że każdemu eksploratorowi, który kiedykolwiek obierał sobie Szczecin jako cel wyprawy, obiła się o uszy nazwa “Chemitex-Wiskord”. Fabryka ta figuruje jako dobrze oceniana pozycja w zbiorach na www.forgotten.pl, a że sam portal zalicza się do tych “popularnych” w środowisku, to nie należy się dziwić, że wszystko, co jest tam opisane jako co najmniej “dobre”, odwiedza wiele osób. I choć “Wiskord” z roku na rok chudnie, kolejne budynki i hale są wyburzane, a na dzień dzisiejszy pozostały jedynie ochłapy, to nadal wizyta w tym miejscu ma sens. Zwłaszcza tym, którzy dopiero rozpoczynają swoją eksploracyjną przygodę, powinno przypaść do gustu.
Ja sam odkryłem te zakłady nieco ponad rok temu. Zupełnym przypadkiem udałem się tam z kolegą po tym, jak zwiedziliśmy porzucone wagony kolejowe, które do tej pory tkwią kilkaset metrów dalej na torach. Mieliśmy w głowach jakieś szczątkowe informacje o tym miejscu i korzystając z okazji postanowiliśmy sprawdzić, czy na teren da się w ogóle wejść. To, co wówczas tam znaleźliśmy, przerosło nasze najśmielsze oczekiwania.
I to bez zaglądania do głównego budynku, gdzie funkcjonowała m.in. zakładowa straż pożarna.
Wyprawa na kilka godzin
Cały teren jest ogromny. W chwili obecnej zakłady stanowią trzy duże budynki, pozostałości stołówki zakładowej, dwa kominy (kolejno 100 i 250 metrów) oraz wielkie pola gruzu, pod którymi ciągną się podziemne korytarze. Jeszcze rok temu znajdowała się tam gigantyczna hala trójnawowa i jeden mniejszy budynek, jednak jakiś czas temu zostały wyburzone. Warto się więc śpieszyć, bo podobny los może w niedalekiej przyszłości spotkać również pozostałą część fabryki.
Każdy budynek skrywa w sobie coś innego. Pierwszy, główny, na dachu którego po dziś dzień zamontowany jest wielki napis “Wiskord”, to kopalnia szpargałów i różnych pozostałości po tym, co kiedyś tu funkcjonowało. W dziesiątkach, jeśli nie ponad setce pomieszczeń rozmieszczonych na 3 piętrach walają się resztki mebli i sprzętu AGD, tony dokumentów, książek, ulotek i gazet, czasem trafi się jakaś mapa albo rzecz, która nie do końca wiadomo skąd się tam wzięła. Na przeczesywaniu każdego pokoju i każdej sali można by było spokojnie spędzić sporą część dnia, a to i tak zaledwie procent tego, co zalegało tam jeszcze rok temu. Podczas pierwszej wizyty wpadłem na kompletnie umeblowane pomieszczenia, niesprawne komputery i skanery, całe sterty dokumentów, flagi, porcelanę, kaski strażackie (a nawet pełny strój ogniochronny), maski przeciwgazowe, gaśnice i wiele, wiele więcej. Do dziś żałuję, że nie miałem wtedy aparatu i nie uwieczniłem tego w żaden inny sposób niż na filmie.
W pozostałych dwóch budynkach nie pozostało tak wiele przedmiotów, panuje tam już czysto industrialny klimat i zachwycają raczej duże, ciekawe hale i trwająca w nich orkiestra świateł, a nie drobne pamiątki przeszłości. Prawy, mniejszy, to królestwo łuszczącej się farby. Wielobarwne mozaiki zdobią tam ściany w dosłownie każdym pomieszczeniu, a podłogę często pokrywają popękane fiolki i buteleczki, które dawniej wypełnione były chemikaliami.
Z kolei w lewym molochu, największym spośród wszystkich jakie tam się znajdują, każde z trzech pięter skrywa coś innego. Parter to w większości hale z osmolonymi sufitami i zdewastowane salki, w których łatwo o szybką teleportację do piwnic przez liczne dziury w podłodze. A im wyżej, tym ciekawiej. Na pierwszym piętrze powszechnieją mniejsze salki, jednak najciekawszą i najbardziej niejasną rzeczą jest fakt, że wszędzie tam porozrzucane są stare ubrania. Buty, torby, spodnie, rękawiczki, wszystko. Przypominało mi to wystawy w Auschwitz. Jak się później okazało – nie tylko mi. Ostatnia kondygnacja to przede wszystkim spektakularna gra świateł przy dobrej pogodzie, która ożywia puste przestrzenie. W dodatku zakłady ukochali sobie mocno gracze ASG, dlatego wszędzie można natknąć się na jakieś napisy, barykady i tysiące kulek porozrzucanych po podłodze.
Jaka przyszłość czeka “Wiskord”?
Niezbyt optymistyczna, przynajmniej dla eksploratorów. Już sam fakt, że z roku na rok jest tu coraz mniej do zwiedzania, daje dużo do myślenia. Zakłady powoli znikają, trawi je czas, podobnie jak wiele innych fabryk w Szczecinie i w całej Polsce. Obecną sytuację opisał jeden z użytkowników sadistica w komentarzu pod moją wstawką ze zdjęciami (pozwoliłem sobie na małą redakcję):
“Budynki na pierwszym zdjęciu są już wykupione i na 90% zostaną wyburzone w całości lub w części. Na tym samym zdjęciu budynek po lewej stronie w rogu “za drzewem iglastym” na sto procent będzie wyburzony, gdyż jakiś miesiąc temu dach owego budynku się zawalił (złomiarze ukradli parę belek), a tydzień temu wybuchł pożar. Zdjęcie jest robione z dachu straży pożarnej zakładowej i ten ogromny budynek jest także wykupiony i leci do remontu pod wynajem. Tuż obok niego (pod fotogramem) są dwa budynki na chwilę obecna już odremontowane i działające jako biura-magazyny firmy B, a na prawo od widocznych budynków jest wielkie pole (także wykupione przez firmę B…), na którym kiedyś stała ogromna hala.”
Z tą wiedzą nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić tych, którzy nie mają daleko, do jak najszybszego zwiedzenia Wiskordu, dopóki jest jeszcze co tam oglądać. Być może jeszcze dwa-trzy lata i po tych konstrukcjach zostaną same kamienie.
Na youtube możecie obejrzeć filmy, które nagrałem rok temu na Wiskordzie. Zarówno linki do nich, jak i pełną galerię zdjęć, znajdziecie na moim facebooku.