Ostatnimi czasy tak sobie myślę – nie jestem w najgorszej sytuacji. Mieszkam w bloku. Nie za wysokim, nie za niskim. Wykonanym z solidnego peerelowskiego betonu. Pod blokiem mam studnię głębinową – woda zanieczyszczona, ale podejrzewam, że solidne przegotowanie załatwiłoby sprawę. No i mam tu mniej więcej utrzymany parytet ludzi młodych i starszych – młodzi oznaczają siłę fizyczną, starsi oznaczają pełną gamę przetworów w piwnicach (nie zapominając o świetnie wyposażonych piwnicowych warsztatach). W razie klęski, generalnie rzecz biorąc, mam sporą szansę żyć jak pączek w maśle. Bueno.
Skąd mnie wzięło na takie przemyślenia? Za sprawą Gerarda, który uraczył mnie przesyłką w postaci książki autorstwa Pawła Frankowskiego, pt. „Przygotowani przetrwają. Survival miejski”.
Nieujarzmiona natura, ataki terrorystyczne czy zwykłe zdarzenie losowe mogą sprawić że nasz świat skomplikowanych zależności zaczyna się rozpadać. Przygotowani przetrwają. Survival Miejski.
Survival miejski – z czym to się je.
Zacznę może od tego co w moim mniemaniu (niekoniecznie słusznym) dało w ogóle początek podstawom doktryny przetrwania w środowisku miejskim w niesprzyjających warunkach. Niektórym może to nazwisko zazgrzytać w zębach, inni rzucą ukradkiem „lewakiem chędożonym”. Carlos Marighella, zwany także Szakalem, bo o nim właśnie mowa, stał się prekursorem ‘pozyskiwania’ środków służących przetrwaniu w ‘okupowanym’ mieście. Tekst Marighelli o chwytliwym tytule „Minipodręcznik miejskiego partyzanta” robił (i po dziś dzień robi) furrorę wśród różnych radykalnych ugrupowań, których główną metodą działania jest prowadzenie wojny asymetrycznej w warunkach miejskich przeciwko przeważającym i zorganizowanym siłom militarnym. „Minipodręcznik miejskiego partyzanta” w sposób przystępny i wręcz łopatologiczny tłumaczył jak być prawdziwym „bojownikiem o wolność naszą i waszą”. Między innymi dzięki temu książeczka (a raczej czytadełko) zasłużyła sobie prędko na miano „biblii terrorystów”. Jednakże jest to lektura ociekająca ideologią, a przez to mało strawna dla zdecydowanej większości normalnego społeczeństwa. No i bądź co bądź – o ile elementy przetrwania i umiejętności zachowania się w trudnych warunkach miejskich są w niej istotne, to jednak clou stanowią raczej kwestie szeroko pojmowanych działań partyzanckich. Jeżeli jednak czytelnik przedrze się przez gąszcz ideologii i taktyk prowadzenia działań zaczepnych, wówczas może się dogrzebać do rdzenia każdej istniejącej doktryny survivalowej – polegania na wykształconych umiejętnościach i zachowaniu rozsądku oraz umiaru w działaniach.
Współcześnie jednak czytelnik ma możliwość zapoznać się z wieloma różnorakimi pozycjami, których głównym celem pozostaje kwestia stricte przetrwania zagrożenia począwszy od przetrwania po katastrofie lotniczej po epidemię zmutowanych świnek morskich zombie. Do wyboru do koloru.
Skupię się jednak nad omawianą konkretną pozycją Pawła Frankowskiego. To solidnie wyglądająca pozycja – czytelnika wita jaskrawa, żółta okładka z napisem „PRZYGOTOWANI PRZETRWAJĄ” – coś a’la „NIE PANIKUJ” przywołane na okładce „Przewodnika po Galaktyce”. Na okładce jest też facet-drwal – czujny, zwarty i gotowy, a poniżej zbitek przedmiotów mających potencjał do uratowania czytelniczych czterech liter w sytuacji kryzysowej. Najs.
Chrzanić okładkę – co z zawartością?
Książka ma łącznie 352 strony podzielonych na 6 głównych rozdziałów oraz słowniczek pojęć. Autor, trzeba mu to oddać, dosyć szczegółowo opisał kwestie związane z przygotowaniami na wiele możliwych scenariuszy. W szczególności spodobały mi się rzeczywiste porównania parametrów technicznych filtrów czy na przykład tabletek do uzdatniania wody. Oczywiście kupując tego rodzaju ekwipunek należy samemu podjąć się zbadania co jest dla nas najlepszym rozwiązaniem oraz jakie są parametry danego klamotu, niemniej jednak autor daje wiele istotnych wskazówek odnośnie tego na co zwracać uwagę. I należy przyznać, że udziela tych rad w sposób skrupulatny i sensowny.
Sporo uwagi zostało także poświęcone różnicom jakie istnieją między survivalowcem a preppersem, jak również choćby temu w jaki sposób dobierać ubiór, tak by zanadto nie wyróżniać się z tłumu, a jednocześnie móc zostać zauważonym przez ekipy ratownicze. Przyznaję się, że w kwestiach ubioru miałbym kilka delikatnych różnic zdań z panem Frankowskim, jednak ostatecznie każdy i tak dobierze wszystko wedle własnego ‘widzimisię’, także rozpoczynanie sporów (szczególnie internetowych) w tym względzie jest zwyczajnie bezsensowne. Ja powiem tylko, że nie odrzucałbym tak lekko kwestii militarnych ciuchów i wyposażenia.
Książka na sto procent przyciągnie wielu gadżeciarzy – około połowa treści tyczy się sprzętu, który ma czytelnikowi pomóc w przetrwaniu w miejskiej dżungli. Filtry, multitoole, scyzoryki, zegarki, maski przeciwgazowe, złote zapalniczki, srebrne cygarniczki, samochody odrzutowe, samoloty osobowe, bomby kobaltowe, no i maść na szczury. Ok, śmieję się. Wiadomo – sprzęt jest sprawą istotną i ratuje tyłek w wielu sytuacjach. Jednakże ciężko momentami się nie uśmiechnąć pod nosem czytając na przykład na temat zawartości podręcznego sprzętu, który powinno się nosić chcąc być przygotowanym na sytuację kryzysową. Musiałbym chyba nosić do pracy pokaźną torbę. Naturalnie autor nie wskazuje, że należy ze sobą nosić wszystko, natomiast co rusz pada stwierdzenie „to warto mieć ze sobą”, „tamto powinno być nieodzowną częścią ekwipunku”, etc. Generalnie, gdybym zastosował się do wszystkich wskazówek odnośnie EDC (Every Day Carry gear) łaziłbym obładowany jak muł.
Podobnie rzecz się ma w przypadku opisów zawartości plecaków ucieczkowych – z jednej strony autor zaleca rozwagę i ostrożne planowanie zawartości plecaka, a przede wszystkim zachowanie umiaru. Z drugiej strony jego lista ‘must-have’ miała dla mnie niekiedy kosmiczny wymiar objętościowy. Wierzę jednak, że pan Frankowski pisząc swoją książkę ufał, że zwyczajnie nie trafi ona w ręce ćwierćinteligenta, który bez opamiętania nawali w kieszenie i w niewielki plecak pierdyliard kilogramów sprzętu.
Oprócz opisów sprzętu poradnik traktuje także o kwestiach związanych z przygotowaniem swojego miejsca zamieszkania na potrzeby przetrwania w warunkach braku dostępu do mediów, ewentualnej ucieczki oraz wyboru środka lokomocji. Jednakże czytając kolejne rozdziały wciąż miałem wrażenie, że ostatecznie wszystko sprowadza się do obecnie posiadanego stanu gotówki. Czytaj – jeśli jesteś biedny, to jesteś w d…
Należy też wspomnieć o słowniczku pojęć, który został zawarty na końcu książki. Zawiera on rozwinięcie wszystkich pojęć survivalowych użytych przez autora. Słowniczek może mieć przede wszystkim zastosowanie dla osób, które po zakończonej lekturze zdecydowały się dokonać zakupu sprzętu (w szczególności jeżeli planują się zaopatrywać w zagranicznych sklepach) lub chciałyby pogłębić swoją wiedzę na forach survivalowych bez konieczności dopytywania o każdy użyty przez forumowiczów skrót (co, jak wiadomo, często prowadzi do niechęci wobec „nowicjusza”).
Sporo tego wszystkiego, a jednak mi mało…
Z jednej strony poradnik „Przygotowani przetrwają. Survival Miejski” zawiera sporo cennych informacji, jednocześnie cały czas odczuwałem brak konkretnych case’ów przedstawiających modele zachowań w różnych sytuacjach. Wiadomo – objętość książki z pewnością uległaby wówczas znacznemu zwiększeniu, nie ma też co przeć w kanon „worst case scenario”. Mimo wszystko odczuwalnie czegoś tu brakuje, zaś mnogość opisów elementów ekwipunku kontrastuje z brakiem przedstawienia konkretnych taktyk przetrwania. Trochę tak jakby wydawca nalegał na szybkie wydanie poradnika odcinając w ten sposób autorowi możliwość pełnego i dogłębnego przestudiowania case’ów.
Prawdę mówiąc wcale bym się nie pogniewał, gdyby pan Frankowski pokusił się o jakiś obszerny suplement lub przygotował zgoła świeżą pozycję uzupełnioną o ten właśnie (istotny) element. Bo czego jak czego, ale umiejętności zainteresowania czytelnika tematyką survivalu miejskiego panu Frankowskiemu odmówić nie sposób.
Przygotowani przetrwają. Survival Miejski.
20 maja 2015
Pascal
Paweł Frankowski
352
poradnik, survival
+ dużo opisów konkretnego sprzętu
+ przygotowanie miejsca zamieszkania
- brak konkretnych case’ów przedstawiających modele zachowań w różnych sytuacjach
- momentami zbyt gadżeciarskie
+ Słowniczek
+ Opisy sprzętu
+ Uwagi autora
+ Zbyt mało scenariuszy
+ Przydałoby się więcej DIY
Ogólnie jestem mile zaskoczony lekturą, dobrze napisana, rzeczowa treść. Praktycznie brak błędów merytorycznych czyni z tej pozycji wartościowy podręcznik. Oczywiście należy go traktować, jako uzupełnienie innych lektur / wiedzy o survivalu. Polecam!
+ Cena
+ Objętość i zakres wiedzy
+ Słowniczek
+ Opis sprzętu
- Mało scenariuszy
Dobrze się czytało i czekam na kolejną książkę tego autora