Tak długo wałkują ten temat, że oczekiwania mogą prezorsnąć rzeczywistość i gra przejdzie bez echa. zoabczymy
Ciężko jest oceniać książkę, która liczy sobie ponad 100 lat. Niby zwyczajna powieść, ale czuć od niej zapach antykwariatu. To jak z serami pleśniowymi, śmierdzą jak rozkładający się ghul, a ludzie potrafią się nim delektować. Sytuacja budzi skrajne odczucia, ponieważ czytasz dzieło ponadczasowe, wybitne a zarazem pionierskie w dziedzinie s-f. Przetarło ono szlak fantastyki apokaliptycznej, a jednak masz poczucie, że coś tu nie pasuje.
Obcy z odległej(?) planety Mars
Czytając “starą” fantastykę trzeba mieć cały czas z tyłu głowy, że powstawała ona na innym etapie rozwoju technologicznego niż obecny. Ludzie posiadali nieco inny punkt widzenia. Nie znali większości określeń na technologię, które teraz są codziennością nawet dla najmłodszych. W latach ’90 Mars był jeszcze czymś zupełnie niepoznanym, obcym i tajemniczym. Dlatego też autor za domowy zakątek obcych obrał właśnie to ciało niebieskie.
Na czerwonej planecie zaobserwowano dziwne wybuchy. Wkrótce niezidentyfikowany obiekt latający uderzył w jedną z farm w stanie New Jersey.
Wojna światów to historia upadku ludzkości, opowiedziana z perspektywy bohatera, który był świadkiem pierwszego spotkania z pozaziemskim obiektem. Towarzyszymy nieznanemu pisarzowi i filozofowi, który opowiada swoją przerażającą historię spotkania z obcymi. Mieszkaniec Woking w południowej Anglii zaciekawiony spadającym meteorytem przybywa na miejsce uderzenia, gdzie z zachwytem obserwuje niesamowite zjawisko. Dziwny stalowy walec, który wbił się w ziemię przyciągną masę gapiów z okolicznej wioski. Z początku ciekawość, potem niepewność, aż w końcu całość przerodziła się w strach. Gdy z pierwszych walców wypełźli obcy, ludzkość ogarnął niepokój. Niestety bardzo szybko okazało się, że nie ma mowy o pokojowych rozwiązaniach. Ludzkość przekonała się o tym, gdy pierwsza grupa delegatów dyplomatycznych została dosłownie spalona na popiół “snopem gorąca”. Potem było już tylko gorzej. Wraz z pojawieniem się kolejnych maszyn zaczyna się pogrom okolicznych wsi, postępując nieodparcie w stronę Londynu. Popłoch, panika, masowe ucieczki, a wszytko to w otoczeniu śmiercionośnego gazu i broni obcych, która skutecznie łamie kruchy opór ludzkości.
Wszystkie zdarzenia obserwujemy bezpośrednio przy pomocy pierwszoosobowej narracji, która nie zdradza nic więcej, niż sam bohater doświadcza. Jest tutaj miejsce na pewne filozoficzne przemyślenia, niedopowiedzenia lub przegadane kwestie. Bohater zostaje zmuszony do ucieczki wraz z masą ludzi z zdewastowanych wsi. Kierując się w stronę Londynu cały czas w tle obserwuje potężne maszyny kroczące obcych, doświadcza emocjonalnej huśtawki. Krótka euforia po upadku pierwszej maszyny znika równie szybko jak pojawiają się kolejne ofiary inwazji Marsjan.
Fabuła powieści Wojna Światów nie należy do zawiłych. Trzeba jednak pamiętać, iż całość została zaserwowana ludziom żyjącym przed I Wojną Światową, zatem można sobie wyobrazić ich zdziwienie, gdy dostali do ręki powieść fantastyczno-naukową o apokalipsie gatunku ludzkiego. Nie znano wówczas gazów bojowych, laserów czy tak potężnych maszyn kroczących.
Powolna acz skuteczna apokalipsa
W książce nie spotkamy się z zaskakującym zwrotem akcji, nie ma też napięcia, które skłania czytelnika do szybszego wertowania stron, by poznać ciąg dalszy historii bezimiennego bohatera. Tutaj obcy spokojnie i stanowczo prą do przodu przejmując każdy metr planety jak koczownicy karczują lasy pod uprawę. Dla nas, ludzi którzy widzieli już chyba wszystkie sposoby unicestwienia rasy ludzkiej, taki sposób prowadzenia fabuły może wydawać się mało finezyjny.
Wracając jeszcze do samego bohatera, to chyba najbardziej nijaka postać jaką poznałem (nie znając nawet imienia, gdyż autor nie nazwał swojego protagonisty). Nawet jego przemyślenia na temat upadku ludzkości, dalszych losów planety i decyzji, które podejmuje, nie przybliżył mnie choć na chwilę do miejsca, gdzie mógłbym się z nim jakoś utożsamić. Był moment, gdy nawet mnie irytował, gdy wylądował w gruzowisku domu z nieplanowanym towarzyszem i widokiem z okna na upadający świat.
Czytając swój rozpadający się egzemplarz, który nosił już liczne ślady zębów historii, miałem wrażenie, że nie jestem pierwszą osobą, która męczyła się z ta powieścią. Pierwsza połowa książki była zdecydowanie w gorszym stanie niż końcówka. Czyżby nie każdy był w stanie dotrzeć do końca? Ja podchodziłem do lektury w przerwach, małymi krokami. Tak, męczył mnie sposób narracji oraz brak wyważenie napięcia.
Demoniczne słuchowisko
Przy okazji warto wspomnieć o kilku ciekawostkach związanych z Wojną Światów. Wyobraźcie sobie, że włączacie radio, a tutaj ktoś nadaje o inwazji kosmitów. Zapewne wielu z nas pomyślałoby, że to jakaś ściema, prank radiowców albo inny skecz. Jednak, gdy w ’38 na antenie radia CBS puszczono specjalnie przygotowane przez Orsona Wellesa i Mercury Theatre słuchowisko relacjonujące “na żywo” atak Marsjan, wielu ludzi wpadło w panikę, biorąc słuchowisko za prawdziwe wydarzenia.
Ta adaptacja powieści jest uważana za jedną z lepiej przygotowanych produkcji radiowych w dziejach.
Podsumowanie
Wracając jednak do książki, pojawia się pytanie: “Czytać, czy nie czytać?”. Pomimo, iż powieść może wydawać się nudna, mało wciągająca i nieco oklepana, to jednak warto po nią sięgnąć ze względu na swoją przełomowość. Wells wykazał się daleko rozwiniętą wyobraźnią, wyprzedzającą swoją epokę o dziesięciolecia. Książka wydana 16 lat przed wybuchem I Wojny Światowej bardzo dobrze opisuje jak będzie wyglądała wojna totalna, co dla ludzi obecnie żyjących mogło wydawać się niewyobrażalne. Młody pisarz pchnął nurt fantastyki na nowe tory przyczyniając się do powstania kolejnych apokaliptycznych wizji przyszłości, gdzie człowiek ciemiężony przez różne byty stara się uratować swój nędzny żywot i przetrwać na swojej zielonej planecie.
Może sposób budowania narracji, może język, a może zabawne odwołania do technologii… Tak czy tak, dzieło, które spłodził Herbert George Wells można przeczytać, jeśli masz na tyle determinacji, by poznać kawałek klasyki i na tyle otwarty umysł, by przymknąć oko na niektóre niedociągnięcia.
Na koniec wytłumaczę się z oceny zanim spadnie na mnie gilotyna krytyki – jeśli znacie to uczucie, gdy wracacie do domu po ciężkim, nużącym dniu pracy, zmęczeni, głodni, a na mieszkaniu czekają pozostałości po wczorajszej imprezie do uprzątnięcia, to właśnie tak się czułem wracając po raz kolejny do lektury Herberta Wellsa. Bardziej jako obowiązek niż przyjemność, bo jak można mówić o apokalipsie bez znajomości kanonu gatunku, jednej z najważniejszych pozycji w historii literatury fantastycznej (tak często bywa określana Wojna Światów).
Wojna światów (ang. The War of the Worlds)
1899 (data przybliżona)
Herbert George Wells
144
fantasy, science fiction
+ dobrze poznać taką klasykę gatunku
- styl narracji
- bezimienny bohater
- momentami dość nudnawa